Opis

Nessie ma w nawyku zabijać ludzi, jeśli uzna, że na to zasłużyli. Nie zależy jej na niczyjej sympatii. Przywykła do samotności. Pewnego dnia zabija jednego ze znajomych Ryana, chłopaka mieszkającego kilka domów od niej. Ryan wbrew rozsądkowi postanawia skontaktować się z morderczynią.

wtorek, 14 marca 2017

Rozdział 2

  Tego dnia było wyjątkowo ładnie. Słońce przebijało się promieniami zza delikatnej warstewki chmur spowijającej błękitne niebo. Od czasu, do czasu lekko powiewał ciepły wiatr. Nessie stwierdziła, że skoro nie ma nic ciekawego do roboty w domu, przejdzie się na spacer.
Szwendała się bez celu to tu, to tam, popijając wiśniową kolę, którą kupiła w markecie stojącym kilka przecznic od jej domu. Lubiła to miejsce. Bała się jednak, że Ryan komuś doniesie o tym, co widział i będzie musiała się przeprowadzić. Cholera wie z kim on może się zadawać? Wyglądał niepozornie, ale może mieć kontakty z osiedlową grupą dresiarzy, czy jakimś gangiem. Gdyby przylazł do niej z grupą jakiś kolesi, pewnie sama nie dałaby im rady. Musiałaby ich wszystkich po prostu wystrzelać. A po co zabijać tych, którzy specjalnie nie zawinili? Szkoda czasu na jakąś grupę osiłków, którzy po prostu chcą wdać się w bójkę aby chwalić się ilu to nie są w stanie pokonać?
Jej rozmyślania przerwała muzyka organowa dochodząca z kościoła, który właśnie mijała. No tak, przecież jest niedziela. Zatrzymała się na chwilę aby przyjrzeć budynkowi. Patrzyła i zastanawiała, jak innym chce się tu przychodzić co niedzielę. Połowa osób, które są w środku nawet nie mieszka w okolicy, tylko dojeżdżają z innych części miasta. Rozumiała potrzebę wyznawania jakiejś religii. Sama wierzyła, że musi istnieć jakiś bóg, albo inny byt, który patrzy na ten świat i co jakiś czas ingeruje w zachodzące tu zdarzenia. Nie czuła jednak potrzeby chodzenia co niedzielę do kościoła. Nagle do głowy zaczynały jej napływać związane z tym wspomnienia z dzieciństwa. Zawsze kłóciła się o to z Nathem, który ciągał ją na zajęcia szkółki niedzielnej. Mówił, że potrzebuje kontaktu z dziećmi, które umieją wybaczać, a nie myślą tylko o mszczeniu się na innych dzieciach, które są złośliwe. Teraz uśmiechnęła się tylko lekko i westchnęła. Fajnie byłoby czasem wrócić do czasów dzieciństwa, mieć znowu te pięć czy sześć lat.
Wzruszyła ramionami i ruszyła dalej. Nagle zawibrował jej telefon. Na wyświetlaczu pokazywał się numer Natha. Czując nagły lekki przypływ radości, odebrała telefon.
- Halo? - odezwała się do słuchawki.
- Nessie? Gdzie ty jesteś? - miał lekko zaniepokojony ton głosu.
- Co się stało? - zdziwiła się.
- Czemu nie ma cię w domu? - zapytał, a w jego głosie można było wyczuć lekkie podenerwowanie.
- Poszłam na spacer. A jakie to ma...
- Stoję pod tymi drzwiami od 15 minut. - przerwał jej z lekką ulgą w głosie, że nic jej nie jest.
- Gdybym wiedziała, że przyjdziesz, byłabym w domu. - odpowiedziała, wznosząc oczy ku niebu. Przypomniało jej się wtedy jak bardzo Nath nie lubi tego gestu. Na całe szczęście kiedy mówiła do telefonu, nie widział jej i nie mógł znowu zwrócić jej uwagi.
- A gdzie jesteś? - zadał kolejne pytanie. - Podjechać po ciebie?
- Nie, czemu? - zdziwiła ją ta niespotykana troska o nią ze strony przyjaciela. Zazwyczaj z góry zakładał, że sama doskonale sobie poradzi. - Będę za dziesięć minut. - dodała.
- OK, czekam. - powiedział, po czym się rozłączył.
Nessie przyspieszyła kroku. Po drodze zastanawiaa się co takigo mogło się stać, że Nath nagle zaczął tak nagle interesować się tym, czy poradzi sobie wracając ze spaceru po osiedlu. Pamiętała jak trzy lata temu, kiedy wracając z jednej z pierwszych "misji" (kiedy miała 14 lat, Nath zdecydował się zlecać jej morderstwa i płacić za wykonane zlecenia), zgubiła się w jakiejś zapyziałej dzielnicy. Było późno, więc zadzwoniła po Natha z prośbą, aby po nią przyjechał, bo boi się być tu sama. On upomniał ją tylko, że ma przestać być taka leniwa i nauczyć sobie radzić sama. Dlatego w tej sytuacji troska wydawała jej się wręcz śmieszna.
   Po kilku, może kilkunastu minutach zobaczyła Natha stojącego pod drzwiami jej domu.
- Ness, nie rób mi więcej takich kawałów. - zamknął ją w mocnym uścisku, gdy tylko do niego podeszła.
- Ale o co chodzi? Wytłumaczysz mi wreszcie? - dopytując się, wyplątała się z jego ramion.
- Słyszałem, że jakiś gość do ciebie przyszedł i pytał o tego... jak mu tam było? Damiana? Denisa?
- Daniela. - poprawiła go. - Ale skąd wiesz? - była na prawdę mocno zdziwiona.
- Pamiętasz, jak mówiłem ci, że nie możemy się zobaczyć, bo jestem umówiony? - zaczął, a ona skinęła głową. - Steve, z którym miałem się spotkać akurat przechodził obok twojego domu. On wie, że mi na tobie zależy, więc zakradł się i podsuchał trochę rozmowę. - Nagle na jego twarzy pojawił się umiech rozbawienia. - Aldona? Serio? - zaczął się śmiać.
- A co miałam mu mówić? - ruszyła do drzwi aby otworzyć, a Nath poszedł za nią. - "Cześć, nazywam się Nessie Parker i zabijam ludzi, których nie lubię. W szafie trzymam zestaw noży, a w szafie cztery pistolety, maczetę i dwa karabiny" - mówiąc to zmieniła lekko głos, aby uwydatnić absurdalnośc sytuacji, która by powstała. - Właśnie, masz mój rewolwer? - obróciła się nagle i z uśmiechem niewinnego dziecka, upominającego się o cukierka spojrzała mu w oczy.
- Cholera, zapomniałem. - zakłopotany przeczesał rękął ciemne włosy. - Oddam ci w środę.
- A czemu nie jutro?
- Bo masz iść do szkoły. Nie możesz tyle opuszczać lekcji. - powiedział stanowczym głosem.
- Nie zachowuj się jak mój ojciec. - skrzyżowała ręce na piersi i wywróciła oczami.
- Przestań. - upomniał ją. No tak, miała nie wywracać oczami. A przynajmniej nie przy nim.
- A po cholerę mam tam iść? Ani nie mam tam nikogo znajomego, ani do niczego mi się to nie przyda. - mówiła poirytowana. - Chyba, że chcesz aby ginęło więcej ludzi. - dodała posyłając mu nieprzyjemne spojrzenie rozzłosszczonego dziecka.
- A chcesz żeby w końcu zauważyli, że masz fałszywe papiery? - zapytał.
Nessie nie potrafiła wymyślić na to żadnej riposty. Bo taka była prawda. Gdyby nie fałszywe papiery, zainteresowała by się nią pewnie opieka społeczna albo jakaś inna instytucja.
- No dobra. - odpuściła mu w końcu. - Pójdę jutro do szkoły.
- Grzeczna dziewczynka. - zadrwił Nath. Co to ma być? Chce się bawić w bycie sugar daddy? Jeśli tak, to ona nie ma najmniejszej ochoty na bycie jego babygirl.
- A co to miało znaczyć? - lekko podniosła głos.
- Po prostu wyglądałaś tak bezbronnie. - mówił przez śmiech.
- Akurat. - prychnęła.
- No już, nie złość się. - uśmiechnął się pobłażliwie. - A, właśnie, a ten... ten, co do ciebie przyszedł. Będzie robił jakieś problemy? - zmienił temat.
- Nie wiem. Mówił, że nie pójdzie na policję. Ale cholera go tam wie. - nerwowo rozejrzała się po pokoju.
- A co o nim wiesz? - zapytał.
- Ma na imię Ryan. I w sumie to chyba tyle. - odparła wzruszając ramionami. - No i że mieszka niedaleko. - dodała.
- W razie czego wiesz. - Nath mówił tonem policjanta zapewniającego, że wszystko jest pod kontrolą. - Mów, to go znajdę. Poradzimy sobie.
- No wiem. - westchnęła nieco zmęczona tematem Ryana. Nie dość, że miała go cały czas w głowie, to teraz musiała rozmawiać o nim z Nathem.
- Będę się już zbierał. - powiedział po chwili ciszy.
- Tak szybko? - zrobiła minę rozkapryszonego dziecka.
- Mam jeszcze coś do załatwienia. Trzymaj się. - przytulił ją na pożegnanie i wyszedł.

***

   Wieczór był równie przyjemny, jak dzień. Nessie pomimo ogromnej ochoty na drugi spacer postanowiła położyć się wcześniej spać. W końcu jutro musi iść do szkoly. Sprawdziła podział godzin. Pierwsza lekcja zaczyna się o ósmej. Nastawiła budzik na siódmą. Szkołę ma niedaleko, więc powinna zdążyć.
Usnęła jeszcze przed 23.

***

   Ze snu wyrwało ją irytujące brzęczenie budzika w telefonie.  Zgasiła go szybko przesuwając palcem po ekranie.
Dzisiaj muszę tam iść... Serio? - pomyślała zniechęcona do czegokolwiek. Nadal ciężko było jej uwierzyć w to, jak spędzi dzisiejszy dzień. - Może jutro jakoś się mignę.
Ubrana w czarne rurki  iluźną, szarą koszulkę z napisem "sorry for being better than you" zeszła po schodach do kuchni. Zjadła śniadanie, przyszykowała się i wyszła.




Hej, hej! 
Po dość sporym czasie wreszcie jest długi rozdział! Czekał ktoś w ogóle na dalszy ciąg? Albo czeka teraz? Liczę na to, że Wam się podoba i że zostaniecie ze mną dłużej. I na komentarze ;). Dla Was to chwila, ale dla mnie to naprawdę dużo znaczy.
Do następnego rozdziału! ^^
 

niedziela, 19 lutego 2017

Rozdział 1

   Nessie znudzona swoim życiem rzuciła pistolet w nogi łóżka i położyła się na idealnie ułożonej kołdrze. Przymknęła oczy aby się zrelaksować, ale w głowie nadal echem odbijały jej się strzały i krzyk chłopaka. Należało mu się. Ktoś taki jak on nie powinien żyć. Pomimo świadomości jak poważne było to, co zrobiła, nie miała wyrzutów sumienia. Zabijanie jest całkiem zabawne, chociaż na dłuższą metę robi się nudne. Dlatego Nessie lubiła zabijać na różne sposoby. Strzelać, podrzynać gardła, dusić, wieszać... i na kilka innych sposobów.
Leżała tak teraz i rozmyślała. W ciszy i spokoju. Była tylko ona i spowijająca sypialnię ciemność. Nawet nie zorientowała się kiedy usnęła.

   ***

   Drażniący głos budzika przeszył jej głowę. Nie otwierając oczu wymacała go ręką i nacisnęła aby wyłączyć. Po co nastawiała go w sobotę? I to na 9? Teraz już nie uśnie.
Leżała chwilę i próbowała przypomnieć co jej się śniło, jednak w głowie miała tylko czarną dziurę.
Otworzyła oczy i wzięła do ręki telefon. Miała jedną nieodebraną wiadomość na messengerze, od jakiejś obcej osoby. Zaśmiała się do siebie. Kto mógłby chcieć gadać z kimś takim jak ona? Nie ma przyjaciół,  mieszka sama, do tego, niewiedzieć czemu, wzbudza u innych strach i uchodzi za dziwaczkę. Nigdy nie zrozumie ludzi, którzy boją się jej pomimo tego, że nie wiedzą, że zabija. Wracając do wiadomości - została wysłana przez jakiegoś chłopaka. Nazywał się Un Known. Pewnie jakiś kawał. - pomyślała. - Kto normalny wpisuje sobie Un Known w imię i nazwisko na facebooku? Na profilowym miał zdjącie Nialla Horana z One Direction. Teraz to pewne, że ktoś tylko sobie żartuje. Mimo wszystko mógł bardziej się postarać, a nie robić z siebie większego idiotę, niż za pewne jest.
Niall (tak w swojej głowie nazwała do Nessie): Hej
Nessie: hej
Niall: Co tam u cb?
Klasyczne pytanie, kto by się spodziewał?
Nessie: jakoś leci, a u  ciebie?
Niall: Mogę ci zadać pytanko na szczerość?
O co on może zapytać? - prychnęła do siebie. - O rozmiar stanika? Czy lubię w dupę?
Nessie: ok, dajesz
Ewentualnie może być ciekawy czy ma chłopaka, albo jakiego koloru lubi bieliznę.
Niall: To ty zabiłaś wczoraj Daniela Simpsona?
Nagle całe rozbawienie głupkowatą konwersacją z obbcym przeszło. Wryło ją. Skąd on wie? Widział ją? Postanowiła udawać, że nie wie o co chodzi:
Nessie: kogo?
Niall: Nie udawaj, że nie wiesz.
Nessie: serio, nie znam gościa
Niall: Wydawało mi się, że cię widziałem.
Jak głupim trzeba być aby pisać do mordercy? Od dzisiaj chyba zacznę zabijać niewygodnych ludzi... - pomyślała zła na siebie, że źle się ukryła. Trzeba szybko go namierzyć.
Nessie: wydawać się, a widzieć to różnica, nie zabiłam go
Niall: No ok.
Un Known: aktywny 1 minut temu
Dziwne. Na całe szczęście wieczorem widzi się z Nathem - znajomym skorumpowanym policjantem, któregy był jej sąsiadem parę lat temu. Jest od niej niecałe osiem lat starszy, ale zawsze się dogadywali. Nath jest dla niej kimś jak starszy brat. W zamian za to, że Nessie czasem zabije dla niego parę niewygodnych osób, on ją chroni. Tylko dzięki niemu i jego kilku kolegom nie miała jeszecze problemów z policją. Nath pewnie namierzy upośledzonego Nialla Horana i będzie po sprawie.
   Wstała z łóżka i przeciągnęła się. Zrzuciła z siebie czarne rurki i T-shirt. Stojąc w samej bieliźnie przed otwartą szafą, w zamyśleniu przerzucała rzeczy na wieszakach. Wybrała ciemnofioletową, gładką sukienkę, kończącą się tuż nad połową uda i wciągnęła na siebie przez głowę. Wyglądała w niej jak zwykła, delikatna dziewczyna. Niczym nie przypominała morderczyni, którą w rzeczywistości była. Obojętnie minęła lustro i wyszła z pokoju. Zeszła schodami do kuchni i wyjęła z lodówki resztkę sałatki jarzynowej, którą zrobił sobie wczoraj na obiad i zaparzyła herbatę.
Po śniadaniu udała się do łazienki. Jasnobrązowe włosy sięgające do ramion uczesała szczotką, która leżała na lustrze. Nie malowała się, lubiła swoją urodę taką, jaka jest naturalnie. Nie chciało jej się robić prysznica, więc wróciła na górę do swojego pokoju.
   Do południa czas spędziła oglądając w internecie jakiś serial. Nawet nie wiedziała o czym był. Oglądała go tylko po to aby wypełnić cały wolny czas, który miała tylko dla siebie i dla nikogo innego. Czasami nuda stawała się strasznie uciążliwa, jednak mimo wszystko wolała takie życie, niż gdyby po domu oprócz niej mieliby kręcić się jacyś inni ludzie. Nie potrafiła wyobrazić sobie siebie w jakiejkolwiek relacji z kimkolwiek. Jedyną relacją jaką miała, była relacja z Nathem. Bo znajomości z jego kolegami nie umiała nazwać "relacją". Koledzy Natha od zawsze byli specyficzni i niespecjalnie przepadała za nimi. Nigdy nie rozumiała jak Nath się z nimi dogaduje. On za to nigdy nie rozumiał jej zamiłowania do zabijania. Trudno, nie wszystko musi być dla wszystkich jasne i zrozumiałe.
   Myślenie przerwał jej dźwięk dzwonka do drzwi. Zdziwiła się. Kto może do niej przychodzić o tej porze? Może to znowu ten bezdomy, który chodzi czasem od drzwi, do drzwi i zbiera jedzenie. Żebrak. Jakby nie mógł po prostu iśc do ośrodka dla bezdomnych. Dziewczyna wywróciła oczami i zwlekła się z fotela. Zbiegła cicho poschodach i podszedłszy do drzwi spojrzała przez wizjer. Przed jej drzwiami stał jakiś chłopak. Nie wyglądał na bezdomnego. Był raczej zadbany, wysoki, na oko miał około dwudziestki. Przeczesał ciemne włosy i jeszcze raz nacisnął dzwonek. Zaniepokojona Nessie szybko podeszła do kuchennego blatu i wzięła do ręki spory nóż. Cholera wie, co sprowadza tego gościa? Chowając ostre narzędzie za plecami, otworzyła drzwi.
- Dzień dobry. - przwitał się chłopak, patrząc na nią z góry. Okazał się wyższy, niż wyglądał przez wizjer. Pomimo tego, że Nessie nie była kurduplem (miała 172 centymetry wztosu), i tak musiała patrzeć dość wysoko.
- Dzień dobry. - odparła nieco onieśmielona. - Kim pan jest?
- Mieszkam w okolicy.- odparł. - Mogę wejść? Chciałem o coś zapytać.
Nie ładnie się tak wpraszać. - pomyślała dziewczyna.
- Proszę. - zacisnęła palce mocniej na rękojeści noża i odsuwając się, zrobiła przejście chłopakowi. Ten wszedł i rozejrzał się dookoła. - Proszę siadać. - wskazała kanapę w salonie połączonym z aneksem kuchennym.
- Czy to ty zabiłaś Danie... - nie dokończył, bo nóż, który trzymała w ręce znalazł się przy jego gardle.
- Skąd wiesz? - wysyczała, stojąc za nim i przyciskając do oparcia kanapy.
- Widziałem cię jak strzelasz. - odpowiedział z dziwnym spokojem w głosie, co pobudziło czujność dziewczyny.
- Ktoś jeszcze wie? - pokręcił głową.
- Nie pójdę na policję. - próbował ją uspokoić.
- Nie wierzę ci.
- Mówię prawdę. - zabrała nóż, jednak nadal trzymając go mocno w ręce, usiadła obok niego.
- Wierzę ci. - odpowiedziała. - Jakim idiotą trzeba być, aby przychodzić do mordercy? - westchnęła bardziej do siebie, niż do niego.
- Chciałem się dowiedzieć czemu to zrobiłaś. - powiedział stanowczo.
- Był rudy. - prychnęła, a na twarzy gościa pojawił się lekki uśmiech rozbawienia.
- Zabijasz za kolor włosów?
- Nie. To był żart. - wywróciła oczami. Jak można być tak mało inteligentnym i nie załapać?
- A tak poważnie?
- Widziałam jak molestował dziewczyny ze szkoły. - odpowiedziała. - Był zły i obrzydzał mnie jego widok, więc go zabiłam. - wyjaśniła wzruszając ramionami.
- Nie wyglądasz na obrończynię prawa. - stwierdził unosząc brew i przejeżdżając po niej wzrokiem od stóp do głów, a ona tylko znowu wzruszyła ramionami.
- Dowiedziałeś się już czego chciałeś. - przerwała nagle ciszę, która pomiędzy nimi zawisła. - Możesz już sobie iść. - uśmiechnęła się i podeszła do drzwi aby je otworzyć.
Chłopak wstał i podszedł w jej kierunku. Stanął przed nią tak, że za plecami miała ścianę.
- Jak masz na imię? - zapytał.
- Co? - nie spodziewała się tego. Kto normalny pyta o imię mordercę? Dziewczyna coraz bardziej miała ochotę go dźgnąć nożem, który nadal trzymała w ręce. Chociażby w imię dobra naszej planety. Obecność takich idiotów robi się z czasem niebezpieczna i irytująca.
- Jak masz na imię? - powtórzył jakby rozmawiał z nowo poznaną koleżanką na szkolnym korytarzu.
- Aldona, a ty? Niall Horan? - wypaliła żeby się odczepił.
- Ryan. - poprawił. -  A tak serio? Jak masz na imię?
- A po co ci to?
- Z ciekawości.
- Nessie. - powiedziała w końcu.
- Jak potwór z Loch Ness. Pasuje. - zadrwił.
- Tęsknisz może za Danielem? - zapytała. - A chcesz do niego dołączyć? - pokazała mu nóż, a Ryan się odsunął. - Teraz możesz już sobie iść.
Wzruszając ramionami minął ją i wyszedł. Zamknęła za nim drzwi i położyła na sofie. Odetchnęła głęboko. Tak nienawidziła kontaktu z ludźmi. Miała go tylko tyle ile musiała. Czyli kiedy zabijała. Ewentualnie przy kasie w sklepie, albo kiedy przychodził do niej Nath. Po prostu nie dogadywała się z nikim, ani nikt z nią. Fakt, że Ryan do niej przyszedł był naprawdę dużym zaskoczeniem dla dziewczyny. Zazwyczaj wszyscy jej unikali.

   Koło 17 zadzwonił Nath. Powiedział, że nie może przyjść. Zawzięcie tłumaczył, że coś mu wypadło. Nessie oczywiście pokiwała głową i powiedziała, że rozumie i nic nie szkodzi. Irytowało ją takie potakiwanie, ale nie wypadało narzekać. Wbrew temu jak zachowywała się w stosunku do chłopaka, który ją dzisiaj odwiedził, była dość dobrze wychowana. Teraz, już zupełnie przybita przez nudę, wywróciła oczami. Tak bardzo chciała zobaczyć się z Nathem. Ostatni raz widzięli się prawie dwa tygodnie temu. Zazwyczaj widywali się trochę częściej. Teraz zaczynała już za nim tęsknić. Czy to przez to, że ostatnio trochę się posprzeczali, Nath nie ma ochoty jej widzieć? Może się wymiguje? Termin mieli umówiony już od trzech dni.
   Wygląda na to to, że kolejny wieczór spędzi zupełnie sama.





Hej, witam w moim nowym opowiadaniu! 
Jak Wam się podoba pierwszy rozdział? Postaram się, aby nie rozwinął się z tego przewidywalny romans. Nie przepadam za takimi...
Liczę na komentarze. Dla Ciebie to chwila, a mnie motywuje do dalszego pisania ;)
Do zobaczenia w następnym rozdziale! ^^